Z wielkiej i poetyckiej nieco biografii Adama Mickiewicza pióra Juliusza Kleinera fragment o wczesnej edukacji wieszcza (na zdjęciu — klasztor dominikanów w Nowogródku Szedera László):
We wrześniu 1807 r. Adam Mickiewicz wraz z bratem starszym wszedł w poczet uczniów szkoły powiatowej. Był to typ szkoły średniej o nieco niższym poziomie nauk niż w gimnazjach właściwych, lecz o programie dość rozległym, w myśl wymagań wileńskiego okręgu szkolnego. Kierujący szkołą dominikanie nie odznaczali się świetnością pedagogii. Niechęć do mnichów była jednym z trwałych rezultatów nauki, którą Mickiewicz u zakonników pobierał. Ale wyniósł ze szkoły sporo wiedzy i umiłowanie autorów rzymskich, a nie brakło też materiału wspomnień miłych. Dostarczyło ich nie samo tylko powodzenie w naukach, dające po raz pierwszy widzieć siebie drukowanym; bo już w Kalendarzyku politycznym na r. 1809 figurują Franciszek i Adam Mickiewicz jako uczniowie celujący.
Animusz rycerski, patriotyczny, radość znachodził w zabawach wojskowych, młodzież tworzyła bataliony szkolne i bawiła się w musztrę, w bitwy, dopóki nie doszło raz do poważnej utarczki z pułkiem rosyjskim i do pobicia oficerów, co spowodowało rozwiązanie korpusu. Te walki chłopięce poeta uważał za tak istotny moment w dziejach swej młodości, że włączy je do wyznań miłosnych Gustawa. […]
Najcenniejszą jednak stroną życia szkolnego była niewątpliwie pierwsza przyjaźń. W prawdziwie męskiej historii żywota Mickiewicza uczucie przyjaźni grać będzie rolę niezmiernie ważną. Chlubny tytuł pierwszego przyjaciela należał się wesołemu i żywemu, pełnemu czułości i humoru Janowi Czeczotowi.
24
I
2014
#Juliusz Kleiner
#Adam Mickiewicz
#Jan Czeczot
#XIX wiek
#Nowogrodek
W swojej obszernej monografii Mickiewiczowskiej tak pisał Kleiner o filomatach:
Młodzieńczość i dojrzałość łączyły się w harmonię u tej młodzieży, która wiązała racjonalizm z romantyzmem, która, mierząc siły na zamiary, jednocześnie przygotowywała program pozytywnej pracy organicznej.
Józef Jeżowski —
Racjonalistą i pozytywistą był wśród grona filomackiego przede wszystkim sam wódz, Józef Jeżowski — najdojrzalszy, najbardziej męski z nich wszystkich. Brzydki, suchy, wątły, skromny, małomówny — “mrukawym” zwą go towarzysze — ma on dziwnie stałą, uporczywą, systematyczną energię. Gruntowny i sumienny, ścisły w myśleniu, filozoficznie wyszkolony, najjaśniej ujmuje cele filomatów i wiodące ku nim środki praktyczne. Jest urodzonym nauczycielem i kierownikiem moralnym. Wróg frazesu i mrzonek, nie znający kompromisów, wymaga wiele i od siebie, i od drugich, chociaż wyrozumiałość i pobłażliwość nie są mu bynajmniej obce. Nie zawaha się twardych słów rzucić Mickiewiczowi, gdy uzna, że przyjaciel dał się opanować sidłom namiętności miłosnej.
Myślał Jeżowski i o nauce, i o wychowaniu, i o ekonomii, i o podniesieniu rolnictwa. Miłował literaturę starożytną, komentował Horacego, planował polską encyklopedię autorów klasycznych — i z nie mniejszą żarliwością propagował niemczyznę. Pragnął kłaść fundamenty polskiej filozofii narodowej, o której niebawem marzyć będą romantycy. On to nadał filomatom kierunek pedagogiczny.
Franciszek Malewski —
Z “mrukawym” Jeżowskim, co wyjątkowo chyba humorowi dobremu daninę składa, rywalizuje czasem powagą przedwczesnej dojrzałości Franciszek Malewski. Ma umysł subtelny i ścisły, nie bez drobego rysu pedanterii, bardziej ku teorii zwrócony niż ku praktycznemu działaniu. Strona prawna i naukowa Towarzystwa pociąga go najbardziej. Trochę sztywny wydaje się początkowo, dopóki go nie rozruszy nagle i nie ożywi budząca się miłość. Syn rektora Uniwersytetu, góruje nad towarzyszami z domu wyniesioną kulturą intelektualną i salonową. Wśród ubogich, walczących o chleb codzienny — on, zamożny, wyróżnia się wyższym poziomem życia. Ale za to dręczą go tajone smutki rodzinne; szuka u przyjaciół radości życia, której mu dom nie daje.
Tomasz Zan —
Jeśli ci dwaj reprezentują dojrzałą powagę rozumu wśród filomatów, to romantyzm młodości i uczucia, niekiedy potrącającego nawet o strunę patologiczną, bije z postaci Zana. Jest on poetą życia; skłonny do wyznań, do uniesień, do zabawy i do żartu i śmiechu, sentymentalny, trochę fantasta, trochę mistyk, trochę kobiecy w swej naturze, dojrzewa i hartuje się w atmosferze filomackiej. Początkowo jego miękkość wydaje się przyjaciołom brakiem męskości silnej; stopniowo urasta on na wodza, apostoła i męczennika. Umie darzyć miłością i pragnie być kochany; ma duszę skomplikowaną, wiążącą sprzeczności różne — i dlatego tak mu odpowiada styl wyrafinowany, arabeskowy Sterne’a, uśmiechem i łzami zabarwiony, pełny subtelności i niepokoju wewnętrznego.
Jan Czeczot —
Równie młodzieńcza, lecz zdrowsza, prostsza, przeciętniejsza jest dusza Czeczota. Idealny to przyjaciel i towarzysz zabaaw miłych a wesołych. Obok Zana on wśród towarzyszy Mickiewicza najwięcej ma werwy poetyckiej; obficie darzy piosenkami, uderzając często w ton ludowy. Jest w nim ambicja mentorska, czyniąca go czasami nudnawym — ale jest i młodzieńcza lekkomyślność, niefrasobliwy optymizm i jakaś sielska pogoda. Jego przyjaźń wierna dla Mickiewicza wzrusza prawdziwie, a za serce chwyta prostota, bezinteresowność i duch obywatelski, gdy raz pisze:
[…] skaczę sobie, jak konik, i mnie się zdaje, że jak kraj mój będzie szczęśliwy, uczony i bogaty, to i ja eo ipso, choćbym był niedouczony i goły, będę szczęśliwy koniecznie i mogę być niegoły, bo będę śród bogatych.
Onufry Pietraszkiewicz —
Jak Czeczot ludowość, tak tchnienie sarmackie wnosi Onufry Pietraszkiewicz. Zagłoba filomacki, rubaszny, nie bardzo sposobny do górnych ideałów, czasami — przewodnik na drodze grzeszków, wobec trudnych warunków bytu niezbyt odporny, ale umiejący przyjaciołom i związkowi służyć z całym oddaniem, umiejący pracować porządnie, sumiennie, z wybitnym zmysłem praktycznym i drugim przypominać obowiązek pracy. Patriota gorący, w staropolszczyźnie rozmiłowany bardziej od wszystkich innych, po polsku się nosił, wąsem zawiesistym zdobił rozrosłą szeroko figurę, konfederatkę miał na łysinie zdobnej “czuprynką dwunasto-włosą” i żart jowialny, nie zawsze delikatny, w ustach. Wśród filomackich projejktów — programy obchodów imieninowych bywały jego specjalnością na równi z porządkowaniem książek i kasy. Ale jak dalece związek młodzieńczy stanowił dlań treść najcenniejszą życia, udowodnić miał aż do lat swych ostatnich: on to bowiem przechował i od zagłady uchronił archiwum filomackie — i strzec nie przestał niebezpiecznego skarbu, gdy starcem wrócił z Sybiru.
Bożydar Łoziński —
W gronie filomackim istniał rywal Onufrego, gdy chodziło o śmiech rozgłośny: krępy, silny, niezgrabny Teodor, czyli Bożydar Łoziński, Szerokim ochrzczony. Zabłyśnie jednak zręczna jego energia, gdy filomaci zechcą stosować metody konspiracyjne i zyskiwać wpływ na inne związki. Mniej okaże energii w konfliktach etycznych; stosunkiem miłosnym z siostrą zamężną przyjaciela w małżeństwo jej wprowadzi rozdźwięk i towarzyszowi-filomacie na czas pewien zmąci życie. W tworzeniu ideologii filomackiej i on niewielki bierze udział. Tworzy ją naprawdę tylko czwórka najwybitniejszych: Jeżowski, Malewski, Zan — i Mickiewicz.
29
XII
2013
#Juliusz Kleiner
#Adam Mickiewicz
#Jozef Jezowski
#Franciszek Malewski
#Tomasz Zan
#Jan Czeczot
#Onufry Pietraszkiewicz
#Bozydar Lozinski
#XIX wiek
#filomaci